wtorek, 24 lipca 2012

Nowi Przyjaciele

Tego ranka Kopa obudził się bardzo wcześnie, jak wschodziło słońce. Zadaowolony podbiegł do ojca i złapał go za ucho.
Kopa : Tato, obiecałeś!
Simba : Synku, pośpij jeszcze, jest wcześnie!
Kopa : No właśnie! Wcześnie jest naj fajniej!
Simba : Ok, zgoda.
Kopa : Jej!
Kopa wdrapywał się coraz wyżej, na sam czubek Lwiej Skały. Simba uśmiechnął się. Szedł wolno, bo umysł go do tego zmuszał. Kiedy byli na szcycie, Kopa zaciekawiony wpatrywał się w królestwo ojca.
Kopa : Ojcze, a co ja właściwie będę robić, kiedy będę królem?
Simba : Och, chodź, zejdziemy na sawannę.
I zeszli w okół wiał wiatr. Ciepły wiatr. Ptaszki już karmiły robakami swoje młode.
Simba : No, więc, będziesz musiał dbać o każde stworzenie, od mrówki po antylopę.
Kopa : Ale antylopy się zjada! Są dla nas żarciem!
Simba : O antylopach powiem ci jutro, a teraz a propo anylop : kto jest głodny?\
Kopa : Ja na pewno!
Simba : To choć na Lwią Skałę. Mama na pewno coś upolowała.
I popędzili do domu. Tam czekała na nich duża zebra. Po posiłku, Kopa chciał wyjść na sawannę. Nala zastanowiła się.
Nala : Hmm....możesz iść!
Kopa : Hura! Pa mamo, pa tato!

Ruszył. Pośród gęstej trawy nie wypatrzył żadnego lwiątka, więc skakał co jakiś czas w górę, rozglądnąć się. Niestety, nikogo nie zauważył. Czuł tylko zapach mokrej sierści. Szedł za nim. Wkrótce spotkał pięć lwiątek : Nalię, Sarę, Cara,Souri i Blacka.
Black : Hej, księciu, bawimy się w wskakiwanie do wodopoju! Chcesz z nami?
Kopa : Pewnie!
Pluskali się tak do południa. Wtedy wszyscy chłopcy i jedna dziewczyna musieli iść do domu. Lewek postanowił wybrać się do ciemnego miejsca na horyzoncie. Ujrzał tam jeziorko, przy którym bawiła się para lwiątek. Jeden był nastolatkiem.
Kopa : Hej, jak macie na imię? Ja Kopa!
Vitani : Ja to Vitani, a to mój starszy brat Nuka.
Nuka : Czego tu szukasz?
Kopa : Chciałem się z wami pobawić, jeśli nie macie nic przeciwko.
Nuka : Ok. Bawimy się w berka ! Berek!
Kopa uciekał. Nuka był dobry. Vitani w końcu została złapana. Świetnie się razem bawili. Szczerze mówiąc, Kopa do Vitani czuł coś więcej.....
Kopa : Robi się późno. Muszę wracać do domu!
Vitani : Do jutra!
Nuka : Do jutra!
Kopa : Do jutra!
I pognał w zarośla. Na horyzoncie dostrzegł swojego ojca. Wiedział, że będzie źle. Od razu więc spuścił łebek i podszedł do Simby.
Simba : Synu, gdzie byłeś tak długo?
Kopa : Oglądałem....gwiazdy!
Simba : He, he, dzisiaj zabiorę cię na patrzenie w gwiazdy!
Kopa : Serio?

Simba : Serio!
Ułożyli się na miękkiej trawie nie daleko wodopoju.

Kopa : Ładne te gwiazdy. Wręcz przepiękne!
Simba : Tak....przebywają tam wielcy królowie. Kiedy będziesz samotny, oni pospieszą ci z pomocą. I ja także.
Kopa : Łał....super tu jest!
Simba : Kiedy będziesz miał syna,przyprowadź go tu, i opowiedz to, co ja ci powiedziałem.
Kopa przytaknął. Nie mógł się napatrzeć na gwiazdy. W głowie miał obraz jego i Vitani jako władcy Lwiej Ziemi .

poniedziałek, 23 lipca 2012

Narodziny Kopy

Nala miała od pewnego czasu bóle brzucha. Wciąż nie wiedziała, co to oznacza, a Simba nie miał czasu się nią zajmować, większość czasu spędzał na polowaniach. Nala wręcz tego nie cierpiała. Pewnego dnia, kiedy złapał ją silny skurcz, wołała Simbę w niebogłosy. Niewiedząc, co zrobić, poprosiła Kamę, swoją najlepszą przyjaciółkę, aby pobiegła do Rafikiego. Lwica posłusznie pobiegła do baobabu i wszystko wyjaśniła. Pawian był na miejscu po pięciu minutach. Podszedł do królowej i ujrzał małego lewka. Lwice nie mogły na patrzeć się na słodkiego księcia. Rafiki się uśmiechnął.
Rafiki : He, he, gratuluję królowo.
Nala : Kiedy ceremonia ?
Rafiki : Najlepiej teraz, potem nie będę miał czasu.
Nala : Trzeba tylko zawołać Simbę! SIMBA!
Simba przyszedł cały zdyszany.
Simba : Tak, kochanie? Och, to nasze lwiątko?
Powiedział, zauważając żółty kłębek puchu.
Nala : Tak, to chłopczyk! Rafiki mówi, że musimy teraz odbyć teraz ceremonię, bo później nie będzie miał czasu.
Rafiki : Idźcie już na szczyt. Ja zaraz przyniosę malucha. Właśnie, jak go nazwiecie?
Nala : Hmm...Kopa!
Simba : Dobra! Mój syn Kopa!
Rafiki wziął lwiątko w ręce i uniósł je wysoko w górę.
Oczywiście wiwaty itd.:
Po ceremonii, gwar ucichł. Lwy schowały się do jaskini. Nala z Simbą ( i oczywiście z Kopą) wybrali się na wieczorny spacer. Nala trzymała Kopę .
Simba : Och, Nala! Jak ten czas szybko leci, zanim się obejrzysz, Kopa będzie dorosłym i silnym lwem! Potem zostanie królem! Ach....
Nala : Tak...pamiętasz, jak zabrałeś mnie do dżungli? Było tak fajnie.....
Simba : Pokażę w przyszłości naszemu synkowi tę dżunglę. Kto wie, może i on zabierze do dżungli swą wybrankę....
Lew wskazał nagle na dżunglę.
Nala patrzyła na to wszystko z podziwem. Tyle lat tu przecieżnie była! Mały książe nawet nie pisnął słowem, tylko uśmiechał się co jakiś czas. Kiedy nastała północ, Kopa zasnął, a rodzice wrócili na Lwią Skałę.
***

Tymczasem na Złej Ziemi narodziła się lwiczka. Nuka patrzył z zaciekawieniem na siostrę. Ale nagle matka znikła mu z oczu. Po chwili wróciła z ciemnym lewkiem i położyła go na siostrę.
Nuka : Mamo, mam do ciebie pytanie, nawet dwa. Jak nazwiemy dawną Titanu i kto to?
Zira : Mała nazywa się Vitani i więcej nie wymawiaj tego imienia w mojej obecności! A ten lewek to Kovu, przyszły król!
Nuka : To ja miałem być królem, matko!
Ale Zira tylko rzuciła nim o ścianę i parsknęła.
Zira : Ty nie nadajesz się na godnego władzy! To zadanie dla silniejszych od ciebie!
Nuka jeszcze raz podszedł do kulących się w matkę lwiątek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~